Wrzesień. Początek nowego roku szkolnego. Nowa szkoła, nowi znajomi. Tak, mam 17 lat i wybrałam się do nowego liceum. Niestety muszę dojeżdżać autobusem do szkoły, jednak z mojego przystanku jeździ także moja przyjaciółka, więc nie ma tak źle.
-Jak tam przed rozpoczęciem roku?-pyta zaciekawiona Sylvia
-Uhm... trochę się boję.. wiesz, nie znam nikogo w nowej szkole...-mówię niespokojnym głosem
-Ej! Będzie dobrze! Nie takie rzeczy przeżyłyśmy-przyjaciółka daje mi kuksańca w ramie i uśmiecha się
-No tak.. Damy radę!-powiedziałam pełna obawy
Wreszcie podjechał autobus. Wsiadłyśmy do pół pełnego pojazdu i usiadłyśmy na dwóch wolnych miejscach. Rozglądałam się po autobusie. Żadnych znajomych twarzy.
"Będzie dobrze!"-powiedziałam do siebie w myślach. Jechałyśmy jakieś 15 min po czym autobus zatrzymał się na przystanku pełnym ludzi.
-Sylvia...oni zawsze tak będą jeździć?-zapytałam zdziwiona cała tą sytuacją
-Hmmm...wydaje mi się, że tak...niestety. Dobrze, że wsiadamy wcześniej...-powiedziała przyglądając się poszczególnym osobą, które ledwo mieściły się w autobusie.
Nie lubię rozglądać się i patrzeć innym ludziom w oczy. A najbardziej denerwuje mnie to, jeśli ktoś przygląda mi się, a wręcz gapi na mnie. Niestety nie obeszło się bez spojrzeń w moją stronę.
"Muszę się do tego przyzwyczaić"-powiedziałam w myślach. Wyjrzałam przez okno. Było pochmurno, ale nie padało. Poczułam na sobie spojrzenie. Spojrzenie inne niż wszystkie. Było takie...ciepłe, ale nie do końca, bo czułam w nim też nienawiść. Rozejrzałam się po autobusie, ale niczego nie zauważyłam...
"Pewnie mi się coś wydaje, Britt to tylko Twoja wyobraźnia..."-mówię sama do siebie
Po 30 min jazdy wysiadłam na przystanku i skierowałam się w stronę mojej szkoły. Musiałam przejść przez park co zajęło mi 10 min. Szybko rozpoznałam moją klasę - Id. Przedstawiłam się i wszyscy poszliśmy na rozpoczęcie roku szkolnego. Wszyscy wydawali mi się mili, ale przecież to pierwszy dzień w nowej szkole. Rozpoczęcie było jak zawsze nudne. Przywitanie uczniów, przedstawienie nauczycieli. Odliczałam czas do powrotnego autobusu... Jeszcze oprowadzenie po szkole i wreszcie mogłam stamtąd pójść.
"Uff, ale ulga"-myślałam
Znowu przeszłam przez ten sam park i wsiadłam do autobusu. Na szczęście nikt mi się nie przyglądał. Pojazd zatrzymywał się na kolejnych przystankach a ja słuchałam muzyki przez moje ulubione słuchawki wpatrując się w okno. Nagle znowu poczułam te samo spojrzenie co rano. Przeszywające, pełne ciepła, ale także pełne nienawiści. Tak jakbym była coś komuś winna, chociaż nic nie zrobiłam. Dziwnie się z tym czułam, więc rozejrzałam się po autobusie. Zobaczyłam chłopaka, który mi się przyglądał. Miał granatowe oczy i brązowe włosy. Był przystojny, ale nie zwracał na siebie większej uwagi. To on mi się tak musiał rano przyglądać, nie ma innej opcji... Przez całą drogę czułam jego spojrzenie na sobie. Jak mi się przygląda, tak jakby czytał moje myśli. Po ok. 20 min wysiadł razem z innymi kolegami, a mi zostało jeszcze 10 min jazdy do domu...
Piękne <3 Bardzo się ciesze, że są tacy bohaterowie :D Kocham Dylana <3 I w ogóle zajebiście piszesz :) Mam nadzieję, że oglądasz Teen Wolf? :D
OdpowiedzUsuńOczywiście, dlatego pojawił się tutaj Dylan :)
UsuńJak go można nie kochać? :D
UsuńSzykuje sie kolejne swietne opowiadanie, blog. Podoba mi sie baaardzo *___* swietni bohaterzy i prolog <3 Zycze weny xx
OdpowiedzUsuńMhmm nwm CO powiedzieć więc powiem w skrócie temat opowiadania inny niż wszystkie, baardzo podobał MI się ten prolog, ciekawa sytuacja postaci czyli podsumowując CUDO!!!
OdpowiedzUsuńSuper niemoge sie doczekać nexta :D !
OdpowiedzUsuńSuper ,kiedy kolejna część?
OdpowiedzUsuńZapowiada się świetnie :) czekam na następny rozdział z niecierpliwością :3
OdpowiedzUsuń