niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 1

Dylan's POW
-Sash!-krzyknąłem wchodząc do domu, ale nikt nie odpowiedział
-Sasha?!-krzyknąłem drugi raz, ale znowu nic. Zamknąłem drzwi wejściowe i poszedłem w stronę pokoju siostry. Kiedy otwarłem drzwi pokoju zobaczyłem Sashe z jakimś kolesiem. Myślałem, że dostanę szału. Bez namysłu chwyciłem chłopaka za koszulkę.
-Dylan! Dylan! Co robisz? Przestań!-Sasha ciągnęła mnie za ramię i broniła chłopaka
-Co ten koleś tu robi?!-zapytałem poirytowany
-Przyszedł po książki...-skłamała. Wiedziałem, że skłamała.
-Sash, miało tu nie być żadnych chłopaków!- powiedziałem targając chłopaka w stronę wyjścia
-Możesz przestać mi rozkazywać?-krzyczała na mnie dziewczyna
-Nie?-powiedziałem wyżucajac chłopaka za drzwi
-Jeszcze raz Cię tu zobaczę...-zwróciłem się do chłopaka, który już dawno przestraszony zniknął za bramą
-Dylan! Idioto!-Sasha uderzyła mnie w ramię
-Byłaś sama w domu! A jakby się coś stało?-powiedziałem wkurzony
-Przestań mnie kontrolować!-krzyczała biegnąc do pokoju
Czy to dziecko zawsze musi mnie denerwować? Normalnie mam czasem ochotę ją zabić, ale za bardzo ją kocham. Za bardzo mi na niej zależy, żeby jej nie kontrolować... Młodsze rodzeństwo...



Brittany's POW
-Hej!-krzyknęłam wchodząc do domu.
-Jak pierwszy dzień?-krzyknęła mama z kuchni
-Świetnie!- krzyknęłam i jednocześnie pomyślałam: "Nie chce mi się żyć..."
-To super, siadaj, zrobiłam zapiekankę-odpowiedziała mama z uśmiechem
-Okej, zaraz przyjdę-rzuciłam krótko i pobiegłam po schodach do pokoju. Otwarłam drzwi i rzuciłam się na łóżko, "Nie chcę tam chodzić...Pomocy..." pomyślałam przytulając się do poduszki. Niestety mama znów mnie zawołała, więc trzeba się było ogarnąć i zejść na obiad. Szybko ściągnęłam białą bluzkę i czarną spódnicę i włożyłam luźny T-shirt i spodnie dresowe. Włosy spięłam w luźny koczek. Schodząc na dół poczułam gorący zapach zapiekanki mamy. Weszłam do kuchni i usiadłam naprzeciw miejsca mamy. Talerz pełen jedzenia czekał już na miejscu
-Mamo... ja tyle nie jem..-powiedziałam z jękiem
-Oj Britt, wiem, że dzisiejszy dzień Cię wykończył, więc jedz, nie marudź-rzekła mama
-Yhh...-jęknęłam biorąc pierwszy kęs do ust
-Idę do ogródka, a ty jedz-rzekła mama wychodząc z kuchni
Przeżuwając kolejne kęsy rozmyślałam nad moim życiem, które już niebawem miało się zmienić. Myślałam też trochę o moim tacie. Był dla mnie wszystkim, a tak szybko go zabrakło. Był moim największym przyjacielem. Nigdy nie myślałam, że tak szybko go stracę... Nigdy nawet nie przeszło mi przez myśl, że kogokolwiek stracę. A po jego śmierci, straciłam wiele bliskich mi osób. Jeszcze ten zakład... Płakałam chyba z miesiąc po tym. Często myślę, dlaczego mnie to wszystko spotkało? Dlaczego to ja straciłam tak wiele osób? Dlaczego? Na samą myśl o tym, łzy ciekną mi po policzkach. Potrafię płakać cały dzień, a nawet kilka dni przez to. Po zjedzeniu obiadu, wrzucam talerz do zmywarki i szybkimi krokami pokonuję schody żeby rzucić się na łóżko i zalać łzami. Przytulam się do poduszki żeby stłumić płacz. Żeby nikt nie słyszał, bo nie chcę znowu słuchać tych wszystkich "będzie dobrze, nie płacz". Czasem lubię sobie popłakać, wtedy robi mi się lżej na sercu...Zakładam słuchawki i włączam smutne nuty, aby jeszcze bardziej dać wypłynąć emocjom. Zmorzona płaczem i myślami szybko zasypiam.


-------------------------------------------------------------------------------------------
I jak Wam się podoba pierwszy rozdział? :) Czekam na Wasze komentarze! :*
Tymczasem zapraszam na Aska

1 komentarz: